Dziś? Kluczyk, start i w drogę.
W 1958? Oj, nie tak szybko… Wtedy, zanim ruszyłeś STAR-em 21, czekała Cię prawdziwa ceremonia:
KROK 1: PALIWO
Sprawdzić, czy jest, chociażby tyle, żeby dojechać na stację. Bo inaczej?
Spacer z kanistrem!
KROK 2: OLEJ
Koniecznie Lux 5! Jeśli poziom za niski – silnika nawet nie próbuj odpalać, bo usłyszysz tylko…
KROK 3: PŁYN HAMULCOWY
Musi być, i to odpowiedni! Mieszanie różnych? Nie ma mowy! To nie koktajl
, to hamulce!
KROK 4: CHŁODNICA
Zimą? Gorąca woda do środka, bo po nocy miałeś w zbiorniku lodowisko.
KROK 5: CIŚNIENIE W OPONACH
Każde koło inne ciśnienie, więc do roboty z pompką!
KROK 6: ŚRUBY I LUZY
Luz na kierownicy? Luz na pedałach? Sprawdzasz wszystko. A jak coś się buja… no to dokręcamy!
KROK 7: TEST HAMULCÓW
Rozpędzasz się do 30 km/h i… ostre hamowanie! Bo lepiej sprawdzić wcześniej niż za późno.
A kiedy już to wszystko ogarniesz? Tak, dopiero wtedy możesz ruszać. I pamiętaj – żadnych szaleństw. Prędkość do 40 km/h, maksymalnie 3 tony ładunku i delikatnie z gazem.
A na koniec…
Zastanów się – czy my dzisiaj dalibyśmy radę codziennie tak obsługiwać nasze auta?
Wyobrażasz sobie przed każdą trasą godzinę pod maską?
Pamiętasz STAR-a 21? A może ktoś z Was nim jeździł? Podzielcie się wspomnieniami!
Zapraszam do dyskusji – chętnie poczytam historie z trasy!